sobota, 1 maja 2010

Goris - moja nowa miejscówka


Goris przywitało nas słońcem. Jednak była to taka zmyłka (ze strony słońca oczywiście), abyśmy szybko stąd nie uciekły. Następnego dnia zaczął padać śnieg i nie przestawał przez tydzień. Później lało jak z cebra. Dodam, że jest to bardzo mglisty region. No cóż, pogoda nie będzie mnie tu chyba rozpieszczać.

Goris to ponad dwudziestotysięczne miasto na południowym wschodzie Armenii. (Trudno podać dokładną liczbę mieszkańców, bo duża część wyjechała np. do Moskwy). Niedaleko (54 km) jest granica z Górnym Karabachem, a do Iranu jest zaledwie 150 km.

Miasto - co tu dużo mówić - nie zachwyca. Szare, brudne budynki, rozwalające się hale, pełne śmieci rynsztoki. Nieotynkowane bloki jeśli są, wyglądają jakby zaraz miały się rozlecieć. Wszędzie wystają kable i ledwie trzymające się ścian rury. Obrazu nie poprawiają nawet rzadkie reklamy np. pomarańczowe neony firmy Orange. W skrócie: realia upadającego socjalizmu, a na ulicach widać najgorsze skutki transformacji ustrojowej: bezrobocie i ogólna bieda. Najpopularniejszym samochodem jest....ŁADA. Ku uciesze wielu! Najczęściej spotyka się białe, ale są także zielone, czarne, granatowe, beżowe. Obowiązkowo z ciemnymi szybami. Kto nie widział – zapraszam!

1 komentarz:

  1. The best way to be in touch with you. I am so happy because of this!

    OdpowiedzUsuń